czwartek, 19 czerwca 2014

Informacja!

Tak,tak, wiem.... Tak dawno nie było notki. Nikt nie przyszedł, tak, czy, siak, ale postanowiłam napisać dla was rozdział. Będą one się pojawiały tak jak wcześniej raz na tydzień. Może, może jeszcze w tym tygodniu coś nam wyjdzie. Nie będę pisała w formie pamiętnika. To będzie większe zadanie. Jeśli jesteście fanami Harry'eggo Potter'a to zapraszam na przygody jego córki ; http://swiat-lilly-potter.blogspot.com/ To do zobaczenia! I oczywiście, jeśli nie tylko ja nabijam sobie wyświetlenia to zachęcam do komentowania! 

wtorek, 11 marca 2014

:( Sorki :(

Przepraszam, ale muszę skończyć bądź zawiesić bloga. Nikt tego i tak nie czyta. Wejdę tu po pewnym czasie i zobaczę czy ktoś wszedł. A na razie, pa!

poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział 6

Na wstępie przepraszam za błędy i zapraszam do komentowania. To bardzo krótki rozdział, ponieważ ostatnio mam dużo nauki, ale nie zamierzam tak jak Vickey przestać pisać.

"Nadnaturalna moc"
.... Podeszła do niej, nachyliła się i nagle odsunęła.
 - Musi jeszcze się z tym oswoić - zwróciła się do chłopaka. - Ona nie wie o co chodzi.
 - Przepraszam, że przerywam, ale ja... hmmm... Mam zostać krwiożerczym wampirem? - próbowała zrozumieć Perrie.
 - My nie jesteśmy krwiożercami - zbuntował się wampir.- Pijemy tylko specjalną krew, są tylko zbuntowane nadnaturalne i przez nich takie stworzenia jak wampiry są źle kojarzone - próbował się tłumaczyć.
 - Dajcie mi... chwilę - zastanowiła się blondynka. - Czyli mam pić krew? Mam być nietoperzem?
 - Ależ oczywiście, że nie - próbowała jakoś wyjaśnić kobieta. - Będziesz.. stworzeniem nadnaturalnym.
 - Czyli, będę taka jak wy? - spytała dziewczyna. - Mam...
 - Zostaniesz tutaj na...tyle ile będzie potrzeba czasu żebyś zrozumiała - powiedziała. Pezz była całkiem zdezorientowana. O co chodziło? Mniej więcej już wiedziała. Oswoiła się z myślą, że takie coś istniało. Zawsze wierzyła, że coś takiego musi być. Ba, nawet coraz bardziej była tego pewna. Widziała podczas obozu/wycieczki z sierocińca takie stworzenie. Mówili, że jeśli nie przestanie majaczyć, wyślą ją to psychiatryka. Więc, to była prawda! Miała rację! Ale w tej sytuacji, jakoś nie pocieszał ją ten fakt. Wolała swojego świrologa, niż bycie TYM CZYMŚ. 
* Po kilku dniach *
 - Jestem gotowa - powiedziała zimnym głosem. - Zostanę... - przełknięcie śliny. - WAMPIREM.
 - Dobrze, poczujesz ogromny ból po ukłuciu w krtań - powiedziała wampirzyca. - Zostaną ci tam dwie czarne plamki do.... do końca twojej nieśmiertelności - odparła z uśmiechem. Chyba była szczęśliwa, że na świecie jest nowy wampir. Nachyliła się delikatnie nad jej szyją....
 - Nie, nie ugryzę cię - powiedziała speszona.
-Ale o co chodzi? - pytała zaniepokojona. - Coś nie tak?
- Twoja krew...Tak naprawdę nie jest krwią - powiedziała. - Jesteś prawdziwym wampirem, takim od narodzin.Twoja krew zmienia się w ciecz, czarną ciecz, która... jest "naszą krwią" i dlatego nie gryziemy się na wzajem. - czyli wychodzi na to, że jest wampirem. Musi... Jest NIM.
 - Zamienisz się w niego.. już nie długo. Masz być gotowa. To straszny ból i cierpienie.Od teraz już nie będziesz się starzeć. Na przykład ja mam już.. 574 lata.
Poczuła ból, ból w żyłach i tętnicach. Poczuła ból w szczęce. Cierpiała też z powodu swych mięśni, a skóra szczypała ją i piekła...Zobaczyła ciemność. Głęboką czarną ciemność, która nigdy nie wydawała jej się tak ciemna. Straciła kontrolę nad swym ciałem. Poczuła się jak szmaciana lalka. Jakieś ciepłe dłonie na jej zimnym ciele. Zemdlała. Aż tak bardzo ją to bolało, że zemdlała. Czy jak się obudzi coś z nią ...? Będzie...Wampirem. To wiedziała na 98 %. 2% stanowiło to, że umrze zanim się w niego zmieni.

I jak rozdzialik? Pozdrawiam serrrrrrrdecznie oraaaz zapraszam do next :D

piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 5

Mam wenę twórczą i nie chcę jej zmarnować, tak więc rozdział 5 jest o wiele wcześniej. Taki krótki, bo nie ma się co dziać. Teraz czas na... NADNATURALNOŚĆ. Mam nadzieję, że wam też ten pomysł podoba się tak samo jak mnie :D


"Co ja tutaj robię?"
 - Jej, znam osobiście 1D - cały czas nie mogła w to uwierzyć Leigh-Anne.- A teraz, trzeba zadzwonić do chłopców i zamówić u nich czas, bo później pewnie są zajęci.
 - Mają jeszcze tylko kilka występów, a potem dwa miesiące wolnego - powiedziała wszech wiedząca o 1D Directioner -Jessy. 
 Była niedziela, Perrie kochała niedzielę, miała wolne od wszelkich obowiązków, a poza tym dzisiaj ma spotkanie z nową praco dawczynią. Dziewczyny chciały, żeby została w domu, ale blondynka nie chciała się "lenić", po prostu, miała wewnętrzną chęć pracy. Ubrała białą koszulę i czarną spódnice. Przywitała się z chłopakiem Jade i poszła w kierunku klubu. Tak, klubu. Postanowiła zostać kelnerką. Weszła do budynku. Był tam dziwny czerwono, czarny wystrój. Bardzo młoda kobieta (chyba w jej wieku).
 - Przeczytałaś ogłoszenie? - spytała zimnym tonem. 
 - Ja...hmmm...nie, ale poleciła mi tą prace znajoma - skłamała Perrie. Popatrzyła przechodząc na budynek i zdołała przeczytać, że szukają kogoś. W tedy wszedł do pokoju chłopak z czerwonym płynem w szklance. 
 - Krew się kończy, trzeba iść TAM i przynieść - powiedział zimnym tonem. Krew?! O co chodzi? What? Ale jak? How? - Czy to jest wampir? - wskazał na Pezz. Teraz poczuła się.... tego nie da się opisać. To tak jak gdyby wymieszać wstyd, z nie dowierzaniem i strachem. 
 - I coś ty narobił! - krzyknęła na niego kobieta. - Teraz trzeba będzie albo ją przemienić albo zjeść...
 - Wolę tą drugą opcje - odpowiedział chłopak. Chcą ją zjeść? Jak: upieką na rożnie, czy na żywca? Nasuwała jej się tylko jedna myśl: "Co ja tu robię?!". 
  I właśnie teraz, w tym momencie zadzwonił jej telefon. Popatrzyła na ekran: "Zayn". Akurat teraz... Odrzuciła połączenie i napisała SMS'a " Nie teraz, możliwe, że zostanę zjedzona. Jakbym jeszcze żyła to zadzwonię". Popatrzyła na telefon i dopisała śmieszną minkę, aby nie było to tak naprawdę poważne.
 - Musimy ją przemienić, bo jesteśmy w ciele człowieka - powiedziała (jak dla Perrie) tajemniczo. - Nie wolno nam się przemieniać, tylko po to, żeby kogoś ugryźć. A poza tym musimy najpierw wszystko jej wytłumaczyć. James, zaprowadź ją do sali, wytłumacz, nie gryź i na końcu każ jej przybyć do mnie - powiedziała "królowa". Brunet zrobił tak, jak kazała jego pani. 
 - Jestem wampirem - przedstawił się tajemniczo. Teraz już nic nie rozumiała. Na początek krew, potem jedzenie człowieka, gryzienie, a teraz wampiry. To chyba jakaś sekta.
 - Wiem, że nic nie rozumiesz, ale zaraz wszystkiego się dowiesz - wyjaśnił jej co i jak (w prologu doczytacie). Nie dowierzała. To było nie możliwe. I teraz ma tym czymś być? Będzie musiała JEŚĆ ludzi? O co chodzi? Perrie usiadła na krześle. Kobieta podeszła do niej....

I??!! Co stanie się z Pezz? Jak myślicie? Czy zmieni się w wampira?
Więęęęęc tak: przepraszam za ortograficzność, zapraszam do next oraaaz do zaobserwowania mnie w Google +. Do następnych przygód naszej Perrie!


czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 4

Pisanie rozdziału i rozmowa z Vicky Horan :D Heh. No to dzisiaj nareszcie 1D! 

"Koncert"
-Szybko, bo się spóźnimy!- krzyczała Jessy. - Musimy być co najmniej w trzecim rzędzie. 
-Nie przesadzaj - powiedziała Lee.
-Jest dopiero 10.00. - Jade nie rozumiała (tak jak Perrie) dlaczego Jess tak bardzo się spieszy - I tak już najlepsze miejsca zajęte... 
-Ja jestem gotowa - powiedziała Perrie schodząc ze schodów. - To miłe z waszej strony, że zaprosiłyście mnie na koncert - uśmiechnęła się Pezz. Dziewczyny już nie raz widziały 1D. To żadna nowość. Na koncert paczkę zawiózł brat Jessicy, a tym samym chłopak Leigh. Pocałowała go na pożegnanie. Dopiero teraz dotarło do niej, że tylko ona nie ma chłopaka... Wolała skupiać się na przyjaźni oraz tańcu. Nie miała w głowie romansów.
 - O matko - powiedziała Jessy. Może widok tak ogromnej sceny ją przytłoczył... Szczerze, to nawet Perrie się zestresowała. Było tam tyle ludzi, teraz już wiedziała, że nieśmiałość wcale nie jest, aż taka dobra jak jej się zdawało. Bardzo nudziło się dziewczynom takie czekanie, więc poszły zwiedzić kulisy. Blondynka wiedziała, że nie jest to najlepsze rozwiązanie, lecz wolała to niż całkiem nudne czekanie na występ... Usłyszały głośną muzykę.
  -Skądś znam ten kawałek - powiedziała przygaszona Jessy, ponieważ były w szóstym rzędzie. Zaczęła najpierw nucić, a potem cicho śpiewać.
 Ja też to znam - ucieszyła się Jade i również zaczęła śpiewać. Po chwili dołączyła się Lee. Wszystkie tak fajnie brzmiały...
 - Perrie, spróbuj śpiewać z nami, na pewno to znasz - uśmiechnęła się Leigh-Anne. Perrie cichutko zaczęła śpiewać. Kiedy Jade, Jess i Lee na chwilkę ucichły, sierotka miała swoją taką "solówkę". Otworzyły usta ze zdumienia, Pezz brzmiała cudownie (głos Perrie). Nagle ucichła. Zaczęła tańczyć do rytmu. wtedy, Jessy zrobiła się z lekka fioletowa. Jade popatrzyła się tam gdzie spoglądała jej ledwo przytomna koleżanka. Jadey zmiękły nogi i też ledwo zemdlała. Perrie popatrzyła się na dziewczyny, później też spojrzała w tym samym kierunku i jakby nigdy nic odwróciła z powrotem głowę. Potem jakby sobie coś przypomniała i jeszcze raz spojrzała w to miejsce. Z niedowierzaniem gapiła się jeszcze około dziesięciu sekund. Kiedy się otrząsnęła zobaczyła Lee rumieniącą się. To byli chłopcy z One Direction. Tak, oni. Perrie podskoczyło ciśnienie. Wiedziała, że wchodzenie tam, to nie był dobry pomysł.
 - A mamusia nie uczyła, żeby nie przerywać tak ważnych prób? - zapytał jeden z chłopców. Miał bardzo jasne włosy, białą koszulkę i czarne spodnie.
 - Dobra Nialler, spokojnie nic się nie stało - powiedział brunet, który CHYBA nazywał się Liam. Pezz sądziła to po opisie dziewczyn, a blondyn to pewnie Niall, czy jakoś tak. Zanim dziewczyna trafiły z powrotem to TEGO świata, minęło około pięciu minut. Później chłopcy zabrali dziewczyny na próby. Zachowywali się po prostu jak zwykłe chłopaki, żartowali i wygłupiali się. Nie tak Perrie wyobrażała sobie wielkie gwiazdy. "Gwiazdki" na przerwie zjadły lunch i przedstawiły się dziewczynom. Teraz blondynka nie miała żadnych wątpliwości co do ich imion.
 - Tak w ogóle, to sorry, za to zdenerwowanie - uśmiechnął się jasnowłosy. - Po prostu chyba... zazdroszcze ci głosu mała - zwrócił się do Pezz. Zamurowało ją. Tak wielka gwiazda chwali ja za głos. ŁAŁ! To dopiero coś.
 - No trzeba przyznać, że wymiatasz - odparł członek zespołu z loczkami, czyli Harry.
 - Nie przedstawiłyście się nam - powiedział Louis. - Jak macie na imię? - spytał tak jakby już znał odpowiedź. Dziewczyny grzecznie się przedstawiły, opowiedziały trochę o sobie. Loczek cały czas patrzył się na Jade. Czy to coś znaczy? Perrie nie znała się na sprawach miłosnych, ale wyglądało to tak, jakby się w niej zabujał. Natomiast reszta patrzyła ze współczuciem na Pezz. Możliwe nawet, że nie widziała swojej mamy, bo taty to już na pewno. Podobno umarł trzy godziny przed porodem... To smutne lecz prawdziwe.
 - Bardzo mi przykro - wreszcie odezwał się Zayn. Louis podszedł do niej i przytrzymał za nadgarstek. Perrie tylko się uśmiechnęła i po raz pierwszy popłakała się z tęsknoty do mamy i taty. Z tęsknoty do miłości rodzicielskiej. Z tęsknoty do... do tego, żeby ktoś czasem ją przytulił, dał całusa w policzek, dobrą radę...  Kochała swoją paczkę za to, że zawsze były przy niej i trochę zastępowały jej opiekunów, ale to nie było to samo. Jade przytuliła Pezz, a Lee dała jej chusteczkę. Dziewczyna błyskawicznie otarła łzy. Jakiś głos zawołał chłopców na próbę.
 - Chyba musicie już iść - powiedziała Perrie. -Powodzenia! - odparła powstrzymując łzy.
 - Jeśli chcecie możecie dostać wolne miejsca w pierwszym rzędzie, albo zostać tutaj... -odrzekł Liam.
 - Jesteśmy już... prawie przyjaciółmi - powiedział szczęśliwy tym faktem Zayn.
 - Harry jest jeszcze słodszy na żywo - zapiszczała po chwili Jade. - Ma jeszcze bardziej wyraźne tatuaże - zauważyła.
 - Wiesz, widziałam jak ON się na ciebie patrzy... - Pezz próbowała wyznać coś Jade, lecz nagle usłyszały krzyk. Do pomieszczenia wparował Niall.
 - Perrie, mam prośbę - powiedział przeciągając samogłoski. - Jedna tancerka chyba skręciła kostkę i musi ją ktoś zastąpić. Mówiłaś, że zawsze kochałaś tańczyć...
  - O nie, ja nigdzie nie tańczę, a tym bardziej dla tak wielkiej publiczności - od razu odmówiła blondynka.
 - To nie jest, aż taki trudny układ - zaczął tłumaczyć Nialler. - A poza tym, schowamy cię gdzieś do tyłu. Sierotka pokiwała przecząco głową.
 - Ej, dziewczyno to dla ciebie wielka szansa! - również Jade pragnęła wypchnąć ją na scenę. - Może to jedyna okazja na sukces.
 - No dobrze, ale będę w tyle - odparła Pezz.
 - Ok, tylko chodź, bo nie ma czasu - powiedział słodko i spokojnie Niall. Pobiegli razem przedstawić swoją propozycje. Choreograf bez zastanowienia się zgodził i zaczął pokazywać jej kroki. Ona powtórzyła wszystko bez żadnych pomyłek. Kostiumolog pomógł jej w ubraniu się odpowiednio. Jeszcze kilkanaście razy ćwiczyła układ z innymi tancerkami. Już była 18.00. Czas występu. Perrie była bardzo zestresowana. Wyszła na scenę. Światło reflektorów strasznie ją oślepiały. Zatańczyła. Udało się! Nie mogła w to uwierzyć, a uśmiech nie schodził jej z twarzy. Poszła na koncert, a zyskała... świetny występ przed milionową publiką! Każdy z osobna po koncercie pogratulował jej, a dziewczyny chłopakom. Wymienili się telefonami i poszli "na sekundkę" do takiego małego, przytulnego klubu. To był naprawdę extra dzień, chyba najlepszy dzień w ich życiu..

To CHYBA najdłuższy jak dotąd rozdział. Przepraszam za błędy i zapraszam do zaobserwowania, czytania następnych rozdziałów i oczywiście do komentowania. :D

czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 3 - cz.2

Tra ta ta...I oto druga część!  Zapraszam tutaj--> Stay Strong: Vicky Horan :)

"Poznajemy rodzinę"
 ....Szepnęła jej coś do ucha i poszła z gabinetu. To było dziwne. Przyszła i poszła.
 - Chodź na salę- powiedziała po krótkiej chwili Margaret.- Mamy zajęcia - dodała uśmiechając się.
Wybiegłam za drzwi. Sala była ogromna. Na jednej ścianie były ogromne lustra. Po drugiej stronie stał fortepian i ławki, gdyby ktoś się zmęczył. Perrie położyła torbę w rogu i usiadła obok niej. Ciekawe kto był jeszcze nowy. No cóż, pewnie się nie dowie. Uczestnicy zostali podzieleni na grupy. W pierwszej grupie byli prawdziwi tancerze. Rozpoznała to po sposobie jakim się poruszali. Była grupa NIBY tancerzy, którzy tylko uważali, że mają talent. Próbowali jakoś naśladować pierwszą grupę, ale raczej nie wyglądało to tak jakby oni chcieli. Pezz na ich widok szeroko się uśmiechnęła. Naprawdę wyglądało to śmiesznie. I ostatnia grupa: "PIĘKNISIE". Może i dobrze tańczyły, ale jeśli ktoś spróbowałby im podskoczyć to miałby przechlapane. Blondynka raczej nie należała do żadnej z tych grup. Nie wiedziała do końca, czy potrafi tańczyć, czy nie. Po prostu kochała to robić i nikt, ani nic jej od tego nie odciągnie. Ale na pewno nie była pięknisią, o nie. Ostatnie co dla siebie zrobiła to razem z dziewczynami  dwa miesiące temu wybrała się na zakupy. Kupiła ten top który miała na sobie i obrożę dla Chathiego. 
    Nagle, jakaś dziewczyna wstała i podeszła do niej.
  - Cześć, jesteś nowa? - Perrie skinęła głową. - Ja też - powiedziała spontanicznie. Miała czarne włosy które sięgały jej do ramion. Była dość wysoka, przynajmniej wyższa od Pezz.- Jestem Katie. A ty jak się nazywasz?
 - Ja.. Ymm.. Perrie - powiedziała lekko speszona dziewczyna. Ta dziewczyna była, w przeciwieństwie do Edwards, była bardzo rozgadana. Ale w jej kolorowych ubraniach nie było tego widać. Z tyłu głowy miała kolorowe pasemka: turkusowe, różowe, zielone, żółte, pomarańczowe i czerwone. Wyglądała dziwnie. 
 - Czemu siedzisz tutaj sama? - zapytała Katie. - Masz ładny naszyjnik - uśmiechnęła się.
 - Dziękuje, mama mi go zostawiła - Pezz odwzajemniła uśmiech. Rozmawiały tak jeszcze przez pół godziny. Naprawdę się polubiły. Perrie mimo wszystko postanowiła pójść z dziewczynami na koncert. Ich przyjaźń jest najważniejsza. Uszczęśliwiona wróciła do domu i podzieliła się wrażeniami z Leigh-Anne. Jeśli chodzi o pogaduchy to warto było iść właśnie do niej. Jessy zawsze pomoże w sprawach sercowych, a Jade jest idealną towarzyszką dnia. Perrie nie wiedziała co ona robi w tym zespole. Nie umiała pomóc, ani kogoś uszczęśliwić. Wzięła prysznic i spróbowała spać. Na darmo... Spała zaledwie dwie godziny. Przez cały dzień dziewczyny biegały jak opętane. To wszystko przez ten koncert. Perrie pożyczyła ubrania od Jade. Były na nią trochę ciasne, ale lepsze to niż jej ciuchy... Zdecydowanie.


Przepraszam za jakiekolwiek błędy. Krótko, ale to tylko część rozdziału. Postaram się już więcej nie rozdzielać ich na pół, bo potem są takie krótkie.. Zapraszam do komentowania i do czytania następnych rozdziałów! =^.^= 

wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 3 - cz.1

  To będzie tylko jedna część rozdziału. Jest to mój pierwszy blog i prowadzę go sama. 2 część jest już gotowa, ale nie wyrabiam z pisaniem.Bardzo dużo czasu zajmuje mi wpisanie tego na komputer. Części będą dodawane co najmniej raz na 2 tygodnie.

"Poznajemy rodzinę"
 Nie uwierzycie kogo tam zobaczyła... Był to sławny dyrektor najlepszej szkoły tańca w Wielkiej Brytani. Perrie od dawna interesowała się "Tanecznymi Trendami" i właśnie z tego powodu doskonale go znała. Zastanawiało ją jedynie, co on tutaj robi? Może potrzebuje sprzętów? Nie, na pewno nie... Przecież prowadzi jedną z najlepszych szkół tanecznych na świecie...
 - Poznajcie pana Stephana - powiedziała kobieta prowadząca zajęcia. -  Będzie on obserwował was, a na koniec naszych zajęć powie kto będzie reprezentował jego szkołę - Pezz zamurowało. Co prawda, wiedziała, że nie wygra, lecz pokazanie się przed tak wielką "osobistością" było trochę  przytłaczające. Blondynka nie znała swoich umiejętności.
 - No dobrze - odrzekła rozglądając się po sali nauczycielka. - Mamy tu... - zaczęła jakby liczyć w myślach. - Tylko dwie nowe osoby. dzisiejszy dzień będzie po to, aby się poznać- Perrie uśmiechnęła się szeroko. Znów mogła kogoś poznać.
 - Perrie? Perrie, chodź ze mną do gabinetu- powiedziała kobieta z długimi rudymi włosami zawiązanymi w warkocz. Miało około 40 lat.- Przypominasz mi kogoś...
 -Ymm.. często to słyszę. Proszę panią, nie będzie mnie jutro, ponieważ koleżanki robią "Imprezę Urodzinową", ale to tylko ten jeden dzień..
  -Nie toleruje żadnego opuszczania zajęć! - wykrzyknęła stanowczo pani. - Albo taniec, albo inne rozrywki. Już prawie wszystkie dziewczęta muszą iść na koncert, który odbędzie się jutro - powiedziała trochę spokojniej, lecz cały czas była wściekła. - Musisz wiedzieć, że jeśli chcesz tańczyć to musisz się w to zaangażować całą sobą. Jeden nieszczęsny upadek i skończysz karierę i nigdy nie powrócisz do tego co tak bardzo kochałaś. Na moich zajęciach tańczy się tylko i wyłącznie profesjonalnie. - Perrie znów się zarumieniła. Miała z tym duży problem. Rumieniła się gdy było jej głupio, gdy była wesoła, gdy była wściekła.. Podobno nawet kiedy śpi czasem się rumieni.
 Dziewczyny tak się postarały, a ona nie pójdzie na żaden koncert. Mogłaby też porzucić zajęcia, lecz to byłoby nie w porządku wobec Jade.  A poza tym to kółko mogłoby otworzyć drogę do tanecznej kariery. W tym roku na pewno nie wygra, ale kto wie, może Stephan będzie jeszcze potrzebował kogoś do swojej szkoły..
  - Ale mi na tym bardzo zależy - wymamrotała Perrie. - Ja.. ja muszę tam być. - dziewczyna opowiedziała jej jak poznała dziewczyny, co dla niej zrobiły i co było z nią wcześniej.
  - Powiedz.. Jak nazywała się twoja mama? - zapytała rudowłosa pani.
  - Maja mama nazywała się Emily. Emily Edwards - powiedziała bardzo cichutko Pezz.
   - Twoja mama była bardzo dobrą tancerką, najlepszą w Londynie. Była ona też moją najlepszą przyjaciółką. Kiedy dowiedziała się, że wokół panuje epidemia, pojechała do szpitala, aby cię uratować. Zaszły pomyłki z twoim mieniem i nazwiskiem. Dobrze to pamiętam. Chciałam cię adoptować,ale nie miałam warunków. Tak bardzo mi przykro- po jej policzku spłynęła łez.- Wiedziałam, że te wakacje w Indiach to był zły pomysł- dodała jeszcze najlepsza przyjaciółka mamy Pezz.- Jestem Margaret- powiedziała chyba z lekko wymuszonym uśmiechem.
 - Muszę.. Ymm, pomyśleć - powiedziała trochę sama do siebie Edwards. Nagle do gabinetu wparowała sztuczna i opalona lalunia.

Tak jak mówiłam to tylko część rozdziału więc.. No, w następnym tygodniu pojawi się dalsza część pierwszych zajęć Perrie. Jeśli ktoś czyta to błagam, niech skomentuje! Taka mała rzecz, a cieszy. I standardowo, przepraszam za błędy. :D




środa, 5 lutego 2014

Rozdział 2

"Kolejna miła niespodzianka"
*dwa miesiące potem*
Perrie miała urodziny. Wiedziała, że dziewczyny nie mają o tym pojęcia. Chociaż... Perrie rozmawiała na ten temat z dziewczynami. Pamiętała jednie, że Jade urodziła się w drugi dzień świąt. Możliwe, że dowiedziała się tego kiedy rozmawiały o prezentach świętach. Niestety, Jade dostaje tylko jeden prezent. 
 -Perrie, wiesz gdzie jest moja prostownica?- pytała pospiesznie Leigh. Ciekawe gdzie ona się tak stroi...
 -I moja nowa kokardka?!- zapytała zdesperowana Jade.
 - A ja nie wiem gdzie jest mój telefon!- Jesy też nie mogła najwyrej odnaleźć się w nowym domu. Perrie sądziła, że dwa miesiące to za krótko, aby razem zamieszkać, ale chyba się myliła. Są naprawdę zgraną paczką
 -Prostownica jest w łazience w szafce- powiedziała bez zastanowienia blondi. - A kokardka w naszym wspólnym pokoju,  w twojej półce, Jade - uśmiechnęła się Pezz. - A twój telefon jest w tej wibrującej torebce- roześmiała się Perrie.
-Dzięki- powiedziały chórem dziewczyny, a Jess poszła odebrać telefon.
 - A gdzie wy się tak szykujecie?-zapytała Pezz -A co do telefonu, to mogłam się domyśleć- dodała trochę zarumieniona Jesy.- Czy ja o czymś nie wiem?- powiedziała Perrie spoglądając na Jade przymierzała dziesiątą już chyba kokardę. Jedna nie pasowała do bluzki, druga znowu do koloru włosów, trzeciej znowu nie dało się przyczepić do gumki. W każdej coś nie pasowało.- Czy ja o czymś nie wiem?- zapytała ponownie.
 - Idziemy na zakupy- odparła kończąc rozmowę ze swoim chłopakiem Jess. - Jak chcesz to chodź z nami- ucieszyła się jej nowa przyjaciółka. Chyba źle zrobiła, bo mina Lee mówiła, aby to wycofała. Perrie widząc to przecząco pokiwała głwą:
 -Niee... Musze jeszcze.. Ygmm.. Posprzątać! I jeszcze.. potem mam te zajęcia taneczne i..-zarumieniła się Pezz.
 - OK, jak chcesz- powiedziała jakby trochę szczęśliwa Jade. To było troche podejrzane. 
 Dzisiaj była wyjątkowo rozmowna. Była przyzwyczajona, że musi liczyć tylko na siebie. Świetnie odnajdywała się w roli kopciuszka. Kochała gotować, a bałagan przy niej nie trwał długo. Dziewczyny pracowały, a Perrie postanowiła zostać kurą domową. Porzuciła pracę i.. chodzi codziennie o 17.00 na zajęcia taneczne. Zawsze uwielbiała to robić oraz miała do tego niezły talent. Podobno jej mama była baleriną... Ona też kochała balet. Pani Caroline jej opiekunka, dała Pezz parę baletek, które miały należeć do matki. Gdy jeszcze była w sierocińcu nie mogła się doczekać kiedy będą na nią dobre. Lubiła też coś bardziej nowoczesnego, bądź wolniejszego. Nieważne jaki to był styl - kochała taniec, nie ważne jaki to był styl. W sierocińcu były organizowane różne kółka, w tym również taneczne. Gdy nie było dziewczyn to tańczyła robiąc porządki domowe.
  Z nowym domem, postanowiła zakupić zwierzaka. Był to mały, puchaty, rudy piesek. Nazwała go Hatchi. Był naprawdę słodki. Kochała go równie mocno jak swoje przyjaciółki. To jedyne osoby, którym ufała. Jej życie powoli zaczęło się układać.
  Kiedy była 16.30, Perrie zaczęła przygotowania do lekcji tanecznych. Ubrała żółty top i czarne legginsy 3/4. 
 - Jeszcze tylko mp4 i mogę wyjść- pomyślała ucieszona swoją pierwszą prawdziwą lekcją Perrie. Już miała wychodzić, a przez drzwi wparowały dziewczyny.
 - Wszystkiego najlepszego! - powiedziała dając jej białą torbę w różowe serduszka.- Dzisiaj twoje urodziny.
 - Dziękuję - powiedziała krótko, lecz od serca. Otwierając torbę zobaczyła cztery bilety na koncert ONE DIRECTION. Średnio znała ten zespół, lecz dużo słyszała o nim od dziewczyn. Szalały za tymi chłopcami. One Direction to boysband, który tworzy pięciu chłopców. Spojrzała jeszcze na bilety.
 - Koncert jest jutro! Nie mam się w co ubrać...- zarumieniła się Pezz. Dziewczyny musiały schować te bilet wcześniej, była pewna, że kolejki  musiały być bardzo długie. A same bilety też nie były zbyt tanie. Od zamyślenia wyrwało ją szczekanie Hatchiego. Nakarmiła go i położyła spać. Jeszcze przez dziesięć minut koleżanki opowiadały jej, jak chłopcy z One Direction są super. Spojrzała na komórkę. Była już 16.50.
 - Na pewno się spóźnię - pomyślała. -Pierwsze zajęcia,a tu taka klapa. Przyjaciółki obiecały, że będą spełniać swoje marzenia. Pezz już jedno spełniła. Zostało tylko jedno - chciała tańczyć profesjonalnie. Jade powiedziała, że będzie chodziła do najlepszej nauczycielki w Londynie. I tak też było. Perrie wyjaśniła, że musi szybko pędzić i pospiesznie pobiegła na zajęcia. Nie uwierzycie kogo tam zobaczyła....


Tamten rozdział był naprawdę krótki.. Ten też jest niezbyt długi. Przepraszam za błędy zarówno w tamtym, jak i w tym rozdziale :)

wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział 1

   Rozdziały postanowiłam pisać w miejscach gdzie akurat jest Perrie. Jest według mnie najciekawszą postacią. Jeszcze raz przepraszam za błędy w tamtym poście... Ta ortografia. Miejmy nadzieję, że to się nie powtórzy ;p

"Gdyby nie dywanik" 

    Był piątek. Perrie pracowała w tedy w pizzeri. Nie miała się do kogo uśmiechnąć. Z resztą zawsze tak było.... Nigdy nie miała nikogo. No, może raz. Znalazła na ulicy małego pieska. Szary kundelek był brudny i głodny. Ukradkiem zabrała go do swojego pokoju w domku dla sierot. Umyła go i nakarmiła. Niestety pani Caroline znalazła go i oddała do schroniska. Nawet nie zdążyła mu dać imienia. Usiadła i zastanowiła się nad swoim życiem.
 -Perrie! Klienci, kto się nimi zajmie?- wykrzyczała kierowniczka blondynki.- Nie obijaj się tylko chodź za tą ladę!
 - Już idę!- odparła szybko, przetarła stolik i poszła obsłużyć gości.
 - Małą pizzę z pepperoni bez pieczarek- powiedziała ładna brunetka. Stały za nią dwie dziewczyny: ciemnowłosa z lokami oraz wysoka dziewczyna z długimi trochę jaśniejszymi brąz włosami.
 -Ok, to wszystko? - zapytała grzecznie Pezz.
 -Jeszcze coca-colle - powiedziała dziewczyna z lokami.
 -Ja też - przyłączyła się do koleżanki dziewczyna stojąca "na czele"
 -Ja za to wolę wodę- powiedziała najwyższa dziewczyna.
 -Dobrze, zaraz przyniosę dwie colle i  wodę, a za jakieś 10 minut będzie mała pizza z pepperoni bez pieczarek- szeroko uśmiechnęła się Perrie.
 Po chwili Perrie wzięła  wodę i dwie colle. Weszła powoli na schodkach. Chciała poprawić dywanik, a tu jedna z klientek wychodzi z pokoju... I świeżo nalana colla wylądowała na jej śnieżnobiałej bluzce.
 Ej! Uważaj Ok?- wykrzyczała trochę zdezorientowana dziewczyna. To ta wysoka, która zamawiała wodę. Miała miętowe szorty i wysokie czarne buty na koturnie... To dlatego wydawała się taka wysoka.
 - Przepraszam, przepraszam!- powiedziała ledwo powstrzymując łzy.
 - Ej dziewczyno, nic się nie stało- próbowała pocieszyć ją brunetka. Na darmo. Perrie rozpłakała się i uciekła do łazienki. Dziewczyna bezradnie popatrzyła na koleżanki. I poszła powoli za blondynką. Perrie popatrzyła na pechową klientkę i wyczytała z jej oczu : "Przepraszam, co się dzieje?"
 - Zawsze byłam straszną niezdarą...- powiedziała przygnębiona Pezz. Opowiedziała jej jeszcze historie ze swojego życia. Brunetka szczerze jej współczuła.
 -Jestem Jessy- odpowiedziała.
 -A ja Perrie- dziewczyny podały sobie dłonie.
 -Chodź, przedstawie Cię reszcie -powiedziała szczęśliwa faktem, że znalazła nową koleżankę, Jess.
    Życie Perrie w jednym dniu zmieniło się o 180 stopni. Już nie była sama. Znalazła dwie przyjaciółki. Dziewczyny zaprosiły ją jeszcze tego dnia do siebie, a tam złożyły przysięgę. Mówiła ona o tym, że zawsze będą razem. Perrie od razu przypadła do gustu dziewczynom. Od teraz zawsze będą trzymały się razem, niezależnie co będzie się działo.


Mam nadzieję, że się podobało i że ktoś w ogóle czyta te moje wypociny. :D



Bohaterowie

Cała historia jest wymyślona. "Posłużyłam się" tylko ciałami bohaterów. Wiem, że to brzmi jak tekst z jakiś filmów fantasy ;D.
BOHATEROWIE:


Jessy (Jess) Nelson:

Hobby: śpiew
Lat: 22
Najlepszy przyjaciel: Leigh-Anne, Jade
Cechy: zabawna, miła
Wady: gadatliwa
Marzenie: Zostać gwiazdą POP'u
Motto: stare dobre przysłowie "Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie"
Historia:Zawsze miała ułożone życie. Miała wszystko co potrzebne do życia, lecz też dużo napięć w rodzinie. Jej rodzice są rozwiedzeni, a ojciec jest w więzieniu.
Nadnaturalność: Wróźka


Leigh-Anne (Lee) Pinock

Hobby: Zabawa!! ;)
Lat: 21
Najlepszy przyjaciel: Jessy, Jade
Cechy: towarzyska, rozrywkowa
Wady: imprezowiczka, próbuje wszystkiego co się da
Marzenie: móc być w dwóch miejscach w tym samym momencie
Historia: Rodzice wysłali ją na obóz dla trudnej młodzieży, ponieważ policja znalazła na imprezie (gdzie akurat była) narkotyki. Lee nie poszłaby tam gdyby wiedziała, że one tam są.
Nadnaturalność: elf





Perrie (Pezz) Edwards:

Hobby: taniec
Lat: 21
Najlepszy przyjaciel: brak (w trakcie opowiadania wszystko się zmieni :D )
Cechy: zabawna, miła
Wady: cicha(dla niej to dobra cecha), nieposłuszna, meeega zwariowana :), niezdarna
Marzenie: móc normalnie żyć
Motto: "Nie ważne co za tobą, ważne co teraz, bo tyko to decyduje co będzie w przyszłości"
Historia: Jej rodzice, gdy miała kilka lat, umarli na epidemie cholery(w Indiach). Trafiła do sierocińca. Zawsze była sama. Liczy na to, że jej życie wyjdzie na prostą.
Nadnaturalność: brak


Jade Thirwall:

Hobby: sport
Lat: 21
Najlepszy przyjaciel: Leigh-Anne, Jessy
Cechy: Zabawna, słodka =^.^=
Wady: czasami bezczelna (tylko czasami)
Marzenie: być zawsze młodą i zdrową (tylko po to by móc uprawiać sport i być zawszy z tymi, których kocha
Motto: " Każdy zasługuje choć na troche miłości, nie ważne kim jest, skąd pochodzi i jak wygląda"
Historia: Pochodzi z bogatej rodziny. Uciekła z domu gdy miała 17 lat. Zawsze była ( i jest) kujonem.
Nadnaturalność: dżin


Sorki za błędy :/ Następnych opisze kiedy dojdą w opowiadaniu :D